Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ryszard Czarnecki o kulisach odwołania

Dzień dobry, to jest rozmowa niezależna, Maciej Marosz. Dzisiaj moim i Państwa gościem jest eurodeputowany PiS, Pan Ryszard Czarnecki.

- Witam Pana, witam Państwa.

W pierwszej kolejności proponowałbym pomówić o bezprecedensowym wydarzeniu, które miało miejsce w Parlamencie Europejskim, o odwołaniu wiceprzewodniczącego, Pana, Panie europośle właśnie, przy czym bezprecedensowość tego wydarzenia nie polega na tym tylko, że pierwszy raz doszło do tego typu głosowania, ale wiąże się z wieloma okolicznościami, które miały miejsce, które mogą wydać się bezprecedensowe w przypadku jakiegokolwiek głosowania, jakiegokolwiek postrzegania zasad demokratycznych przy tego typu procedurach oraz tego, że spór po którym doszło do tego wniosku o odwołanie dotyczył tak naprawdę kwestii wewnętrznych, polskich, toczył się na arenie polskiej.

- To prawda. To jest sytuacja, w której Parleemnt Europejski wbrew unijnemu prawu, wbrew Traktatom Europejskim, wbrew Traktatowi Lizbońskiemu, cichaczem, ukradkiem, przejmuje kompetencje, które tak naprawdę są należne państwom narodowym i staje się jednocześnie prokuratorem i sędzią w sprawach wewnętrznych dotyczących poszczególnych krajów członkowskich, w tym wypadku Polski. Jest sytuacją niezdrową, także dlatego, że jest to kolejny krok w kierunku Europy federalistycznej. Europy, która walczy z państwami narodowymi poprzez zabieranie tym krajom kompetencji. Natomiast też, żeby było jasne, to był spór w Polsce, spór nie dwóch osób, tak naprawdę, tylko spór dwóch obozów politycznych: jednego, który ja reprezentuję i który uważa, że to Polacy powinni rozstrzygać wszelkie polityczne konflikty w Polsce, najlepiej kartką wyborczą i, że ta dyskusja powinna toczyć się w naszym kraju i drugi obóz polityczny, który uważa, że to zagranica jest punktem odniesienia – czy instytucje międzynarodowe, czy jakieś ważne państwa: nasi zachodni sąsiedzi, bliżsi i dalsi - i w związku z tym do zagranicy trzeba donosić czy informować o tym, co dzieje się w Polsce i zabiegać o pomoc zagranicy. Podkreślam czy to do instytucji europejskich, międzynarodowych, czy też poszczególnych krajów. Spór ten nie zaczął się dzisiaj w Polsce dzisiaj czy dwa lata temu. On jest historycznie bardzo łatwy do pokazania. Po II wojnie światowej była formacja, która wisiała na rosyjskiej klamce, ale już w XIX wieku książę Adam Czartoryski pisał o partii polskiej i partii antypolskiej. Myślę, że tak naprawdę ta partia polska istnieje, ale też i ta partia antypolska dalej jest.

Mówiąc o tych niezwykłych okolicznościach głosowania, miałem na myśli też to, że tuż przed rozpoczęciem procedury okazało się, że kształt tej procedury jest formułowany ad hoc. Zmieniono zasady głosowania w sposób taki dla widza oglądającego to z zewnątrz - arbitralny. I jak się okazało nie do końca przypadkowy, dlatego że gdyby przyjęto bardziej tradycyjne zasady, nie doszłoby do odwołania pana przewodniczącego, więc to jest też kwestia tego, że mamy w europarlamencie taką tendencję liberalno-lewicową, znacznie dominująca nad prawicowymi ruchami i frakcjami i to też jakby wykorzystano w tym momencie.

- Z całą pewnością konferencja przewodniczących PE, która zdecydowała się na wszczęcie mojego impeachmentu ustaliła jasne reguły gry. Artykuł 21. Regulaminu europarlamentu mówi o tym, że można odwołać wiceprzewodniczącego europarlamentu, mając quorum, przy 2/3 glosujących za odwołaniem - ale 2/3 wszystkich głosujących! I dopiero gdy ja wszystkim europosłom dostarczyłem do biur w Strasburgu, gdzie odbywała się sesja i również do ich skrzynek na korespondencję – ulotkę w języku angielskim, która jasno stwierdzała, że dla mnie korzystne są zarówno głosy przeciwne impeachmentowi, jak i wstrzymujące – i nagle w nocy, peręnaście godzin przed głosowaniem, do posłów w trzech językach - angielskim, francuskim, niemieckim- wysłano taką interpretację, której nigdy wcześniej – co skądinąd tego dnia potwierdził mój oponent, brytyjski labourzysta Richard Corbett, nie stosowano. Zastosowano casus z powoływaniem przewodniczących, gdy głosy wstrzymujące się nie liczą. Było to więcej niż nagięcie prawa, falandyzacja prawa, jeżeli nie złamanie. Bardzo poważnie rozważam wystąpienie do dawnego Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości - teraz Trybunał Sprawiedliwości UE - z siedzibą w Luksemburgu. Przeciwnicy Polski przestraszyli się, że to głosowanie przegrają – gdyby zliczyć głosy przeciw i głosy wstrzymujące się, to dalej byłbym wiceprzewodniczącym PE. Ale tutaj „keine Grenzen”, jak śpiewał zespół „Ich Troje” , tutaj nie mają żadnych zahamowań ci państwo z tej koalicji, która powstała, żeby mnie odwołać: socjalistyczno-liberalno-zielono-komunistyczno-chadeckiej z udziałem Platformy i PSL. Zresztą ciekawe, że głosowanie utajniono na wniosek największej europejskiej grupy politycznej – europejskiej Partii Ludowej (tam, gdzie jest PO i PSL) i było to, jak słyszymy, na wniosek przedstawicieli tych partii, które nie chciały, aby polscy wyborcy, aby polska opinia publiczna wiedziały, że głosami PO i PSL odwołano wiceprzewodniczącego z Polski. I mam nadzieję, że za niespełna 1,5 roku w wyborach do europarlamentu, wyborach do polskiego parlamentu polscy wyborcy za to im rachunek wystawią.

Ja przypominam sobie, jak PO i PSL i partie przyległe, które krytykują PiS w Polsce, jak strasznie całą negatywną kampanię tworzyły wokół tego, że PiS może nie poprzeć w europarlamencie reelekcji Donalda Tuska, wtedy liczył się argument, że to Polak w instytucjach europejskich jest niezwykle ważny i jest działaniem antypolskim, wbrew interesowi Polski, aby głosować solidarnie jako Polacy. W tym przypadku zrobiono coś znacznie więcej, bo po prostu przyłożono rękę do tego, żeby Pana odwołać.

Zwracam uwagę, że te sytuacje są jednak nieporównywalne. Ta retoryka, która wtedy towarzyszyła tym, którzy chcieli utrzymania pupila kanclerz Merkel, który z jej nominacji i łaski został szefem Rady Europejskiej, bo wówczas polski rząd przedstawił wyraźną alternatywę: albo Polak, albo Polak: albo Donald Tusk, albo Jacek Saryusz-Wolski. Owszem, słyszymy wypowiedzi liderów frakcji – są to te same frakcje, które przeprowadziły osiem debat na temat Polski, teraz będzie dziewiąta; są to te same frakcje, które przeforsowały antypolską rezolucję 15 listopada 2017 roku, gdzie uruchomiono proces sankcyjny wobec państwa polskiego – te same frakcje mówią teraz: OK, nie ma problemu odwołujemy Polaka Czarneckiego, ale obiecujemy, że będzie inny Polak na jego miejscu. Skoro jednak tyle wcześniej kłamali na temat Polski – to nie jestem pewien czy teraz mówią prawdę. Zresztą wiemy - a ten świat europarlamentarny jest mały – że liberałowie chcą zgłosić na zasadzie podpisów posłów - nie jako frakcja - Niemkę z partii FDP, panią Gesine Meissner, która w listopadzie już kandydowała na fotel wiceprzewodniczącego europarlamentu i przegrała o 100 głosów z włoskim eurosceptykiem z „Ruchu Pięciu Gwiazd”, panem Fabio Massimo Castaldo. Również Zieloni mają własnego kandydata. W tym europarlamencie, o którym słusznie powiedział Pan, że jest zdominowany przez tę opcję lewicowo-liberalno-komunsityczno-zieloną, a eurorealistów i eurosceptyków jest raptem stuparudziesięciu w tej sytuacji istnieje groźba, że polski kandydat może nie wygrać. W związku z tym była to „randka w ciemno”, bo ci politycy z PO i PSL – którzy nawet mówili to wprost nie mieli żadnej pewności, że Polaka zastąpi Polak – że będą głosować za moim, polskiego wiceprzewodniczącego PE, odwołaniem. Więc sprawa była od początku jasna. A utajniono to głosowanie, choćby po to, aby ktoś mógł powiedzieć: „a nie, ja głosowałem akurat za panem Czarneckim”, kiedy wściekły wyborca zapyta na spotkaniu wyborczym.

Właśnie w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie” kontynuujemy jeszcze temat tego bezprecedensowego odwołania Pana wiceprzewodniczącego z funkcji w europarlamencie. Tutaj stanowczo wypowiada się w artykule redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz, który nie mówi już o szmalcownikach, ale o szmaciarzach, którzy za pieniądze zdolni są zrobić Polsce każdą krzywdę. To jest takie może podsumowanie do tej całej sprawy.

Tomasz Sakiewicz nie podlega pod jurysdykcję europejską, więc europarlamentarna większość nie odwoła go z funkcji redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie”. Można mówić to różnymi słowami, ale książę Adam Czartoryski formułował to otwarcie i jasno, chociaż elegancko: jest partia polska i partia antypolska. Wydaje mi się, że po 200 latach, może to źle, ale te definicje partii polskiej, obozu patriotycznego, niepodległościowego i partii antypolskiej , obozu kosmopolitycznego, który biega ze skargami po wsparcie zagranicę – te definicje pozostają aktualne.

*wywiad dla VOD „Gazeta Polska” (09.02.2018), rozmawiał red. Maciej Marosz

--

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #parlament_UE

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.