Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej

Przeczytałam właśnie "Koronkową robotę. Sprawę Gorgonowej" Czarka Cezary Łazarewicz i mam doskonałe wrażenia, ale i trochę niedosytu. Z jednej strony - czyta się pasjonująco, z nerwem, z ogromną ciekawością i z dreszczykiem. Z drugiej - marzyłabym, żeby książka była o co najmniej 100 stron dłuższa. Byłaby wtedy trochę inna, ale jeszcze lepsza.

Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej
źródło: Flickr CC 2.0

Dostajemy bowiem dwie rzeczy. Pierwsza część to dość szczegółowy opis sprawy najgłośniejszego polskiego przedwojennego zabójstwa, które przez swoją niejednoznaczność, poszlakowość, zagadkowość i tło obyczajowe fascynuje do dziś. Cezary dotarł do akt śledztwa, akt sądowych, analiz najwybitniejszych polskich kryminologów zaangażowanych wówczas w sprawę oraz do gazetowych relacji (a IKC drukował dosłownie stenogramy z rozpraw) i na tych wszystkich źródłach opiera swój opis. Śledzimy urabianie opinii publicznej, dowiadujemy się kto i dlaczego to robił. Widzimy tłumy od bladego świtu koczujące pod sądem, dosłownie uchylamy się przed kamieniami rzucanymi przez tluszczę w więźniarkę przewożącą oskarżoną. Na naszych oczach nabierają mocy lub upadają argumenty za lub przeciw winie Gorgonowej, wiemy na jakich podstawach ją skazano i mamy możliwość ocenić, jaki werdykt sami byśmy wydali. Oraz zastanowić się - czy możliwe, by zbrodnię popełnił ktoś inny?

To narzetelniejsza część książki, choć jako domorosłego "śledczego" uderzyło mnie kilka braków. Np. wątek zapachu nafty najpierw wspomniany jest jako jeden z kluczowych, a potem ginie bez wyjaśnienia dlaczego był taki ważny. Czy ślady wokół domu były podwójne - jeśli Gorgonowa wymykała się po zabójstwie i zaraz potem szła "po wodę" to powinny być. Być może w śledztwie i na procesie nie poruszono tych kwestii, ale skoro autor prowadził własne dedukcje, to można było spodziewać się, że napisze np: nasuwa się takie a takie pytanie, lecz akta nie zawierają odpowiedzi. Takich pominiętych kwestii mogłabym wskazać jeszcze kilka - ich ujęcie w książce czyniłoby śledztwo autora bardziej wnikliwym, a dla czytelnika bardziej satysfakcjonującym.

Mnie najmocniej zirytowało nieumieszczenie wśród ilustracji planu miejsca zbrodni (to wpadka redakcyjna, a nie autorska). Skomplikowany rozkład pomieszczeń w willi w Brzuchowicach (taki ówczesny Konstancin pod Lwowem) jest absolutnie kluczowy do zrozumienia wypadków. Poszlaki opierały się m.in. na analizie kto, kiedy, dokąd, którędy i po co wchodził i wychodził. Bez planu przed oczyma nie jesteśmy w stanie zrozumieć toku przedwojennego oraz książkowego śledztwa, pojąć znaczenia wizji lokalnej, wyrobić sobie własnego zdania na temat zbrodni i procesu. Na szczęście plan willi łatwo znaleźć w internecie, ale pomysł by czytelnik razem z książką musiał sobie otwierać komputer uważam za redaktorską niedoróbkę. Wydawnictwo Czarne

W drugiej części książki Łazarewicz śledzi poprocesowe i powojenne losy bohaterów sprawy. Usiłuje dotrzeć do samej Gorgonowej, jej dzieci, świadków. I - ku mojemu zdumieniu - ta partia okazała się jeszcze bardziej fascynująca od części "zbrodniczej". Uświadomienie sobie jak długi cień wydarzenia z 1931 roku rzuciły na losy większości zaangażowanych w nie osób, przynosi czytelnikowi wrażenie bliskiego obcowania z fatum. Grecka tragedia - w której co byś nie zrobił, i tak nie uciekniesz przed fatalnym przeznaczeniem - przestała być odległą abstrakcją. Podczas lektury książki Łazarewicza stała się bezpośrednio odczuwalnym, namacalnym doświadczeniem. Fatum jest nie w antycznej Helladzie, ale pośród nas, mieszka na sąsiedniej klatce schodowej, nie wiedząc o tym mijamy je na ulicy w drodze do pracy. Ponury, metafizyczny dreszcz przechodził mi po kręgosłupie gdy przenosiłam się za kolejnymi bohaterami z zaniedbanego bloku w Szczecinie do wsi na Roztoczu, słuchałam intymnych zwierzeń na pomorskim poddaszu, uciekałam przed przeszłością na Ziemie Odzyskane by ukryć się w powojennym chaosie i bezprawiu, gdzie bezkarnie mogą ujść zarówno stare, jak i nowe zbrodnie.

To śledzenie powojennych losów bohaterów sprawy Gorgonowej jest najciekawszą, najmocniejszą stroną książki. Albo mogłoby nią być. Bo odniosłam wrażenie, że autorowi jakby zabrakło czasu lub zapału. Pisał pospiesznie lub tak, by nie urazić rozmówców. Albo jakby nie mógł się zdecydować, czy chce napisać książkę kryminalną, czy wnikliwy, psychologiczno-społeczny reportaż. Druga część książki ma na taki reportaż mocne zadatki, ale tylko zadatki. Brakuje szczegółów - choćby takich jak wygląd mieszkań, który przecież mówi o tym, kim są ich mieszkańcy. Dłuższych i szerszych rozmów o życiu ocaleńców z dramatu, ich małżeństwach, pracy, o tym jak radzili sobie z piętnem "córki morderczyni" - napomknienia sygnalizują problem, ale nie pozwalają nam go przeżyć. Czytelnik łaknie prób dotarcia do szerszej grupy świadków - np. kogoś z rodziny pierwszego męża Gorgonowej.

Poza tym, że byłby to przejmujący ludzki reportaż i świadectwo czasów, pozwoliłoby to również - być może - wypełnić luki w tym, co wiemy o sprawie Gorgonowej, a co książka Cezarego mogłaby rekapitulować (przynajmniej ja na taką rekapitulację miałam nadzieję). Np. w jakich właściwie okolicznościach doszło do porzucenia Rity przez jej pierwszego męża? Choćby plotki o jej niewierności były krzywdzącym pomówieniem, brak wzmianki o nich w książce aż krzyczy. Bo wnikliwszy czytelnik łatwo znajdzie je w internecie (przedruki z przedwojennych gazet) i spyta: czy to mogła być prawda, czy autor ksiązki o plotkach nie wiedział (niemożliwe) i dlaczego się do nich nie odniósł. Czy to prawda, że jej mąż pisał z Ameryki do śledczych? Czy Gorgonowa uzyskała w końcu rozwód, z czyjej inicjatywy, jak do tego doszło (no bo skoro wyszła po raz drugi za mąż)? Czy mąż i kochanek Gorgonowej nigdy nie mieli żadnych wyrzutów sumienia za to, jak z nią postąpili?

Całkowicie rozumiem przeszkody, na jakie natrafił Łazarewicz zbierając materiały do książki: po 80 latach, wojennej zawierusze, utracie Lwowa, przesiedleniach, bardzo trudno jest dotrzeć do świadków. Jeszcze trudniej jest skłonić ich do rozmów o sprawie, która zaważyła na całym ich życiu, stała się raną i piętnem. Odnalezienie niektórych i rozmowy z nimi są tym, co dla mnie stanowi o przełomowości i ogromnej wartości książki Cezarego. Jednak na tym tle tym bardziej dręczy mnie pytanie: dlaczego ci świadkowie, a inni nie. Dlaczego te pytania padły, a innych nie zadano. I nawet akapit o tym, jak poszukiwania rodziny Gorgona okazały się bezskuteczne lub jak jakieś pytanie zawisło w próżni i nie doczekało się odpowiedzi, byłby lepszy niż zupełne pominięcie kwestii milczeniem.

Czepiam się, ale to dlatego, że od dawna żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak "Koronkowa robota" Łazarewicza. Tę książkę się przeżywa, zostaje ona w czytelniku na długo, po lekturze chce się o niej myśleć i rozmawiać - czego świadectwem ten przydługi wpis. Trochę mi tylko żal, że straciliśmy szansę na prawdziwe wyczerpujące kompendium wiedzy o sprawie Gorgonowej lub na reportaż o fatum i piętnie, jakim stała się dla dotkniętych nią ludzi. Po ksiązce Łazarewicza - bliskiej ideału - zapewne długo nikt nie odważy się wrócić do tematu i wypełnić pozostawionych przez Cezarego luk. Albo nie będzie miał szansy - świadkowie umierają, córki Rity Gorgonowej mają po ponad 80 lat.

Tak czy owak - jeśli mogę zarekomendować jakąś ostatnią moją lekturę, to "Koronkową robotę" właśnie.
Elżbieta Mosingiewicz - dzięki, że mnie zachęciłaś, ogromniem ciekawa czy masz podobne, czy inne uwagi. Tak właściwie, to z myślą o rozmowie z Tobą pisałam to wszystko.

=====================================

Tekst pochodzi z Facebooka Kasi Kęsickiej, za jej wiedzą i zgodą.

Data:
Tagi: #

Wnecie znalezione

W necie znalezione - https://www.mpolska24.pl/blog/w-necie-znalezione1

Wpisy, opisy, teksty znalezione w necie, zawsze za zgodą ich autora, który nie prowadzi regularnego bloga.
Publikacja tekstu nie oznacza utożsamiania się Redakcji z opinią autora.
Jeżeli ktoś chce by coś opublikować prosimy o maila na adres redakcji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.