Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

„Caryca” była takim miłym, żartobliwym akcentem

Rozmowa z poseł Małgorzatą Wassermann.

„Caryca” była takim miłym, żartobliwym akcentem
źródło: Strona M. Wassermann na Facebook

Mariusz Gierej: Polityka towarzyszy Pani chyba od urodzenia, jak się Pani w niej odnajduje czynnie ją uprawiając? Jest taka jak z obserwacji z zewnątrz, czy inna? Jak to wygląda ze środka?

Małgorzata Wassermann: No może nie od urodzenia, bo to była by przesada, ale rzeczywiście pierwsze wybory jakie pamiętam to były wybory prezydenckie 1990 roku, gdy startował Wałęsa i to były pierwsze emocje w domu. Ja miałam wtedy niewiele lat ale pamiętam, że były emocje i to był pierwszy moment kiedy się o polityce w domu mówiło.
Ona oczywiście zupełnie inaczej wygląda z perspektywy biernego obserwatora, a inaczej z perspektywy czynnego uczestnika. To jest dzisiaj jeden z trudniejszych zawodów, jakie można dzisiaj wykonywać. Oczywiście to jest misja, jest to powołanie, ale to też jest nasza praca, dlatego nazwałam to zawodem.

Mariusz Gierej: Ja rozumiem, że pani obserwowała to wtedy gdy była pani dzieckiem, kiedy tata był już w czynnej polityce…

Małgorzata Wassermann: Moje realne zaangażowanie to był moment 2001 roku, czyli wtedy gdy powstawało Prawo i Sprawiedliwość, to był pierwszy moment kiedy ja zaangażowałam się w politykę czynnie. To znaczy robiłam pierwszą kampanię wyborczą, pierwsze biuro poselskie. Po pewnym czasie ze względu na zawód zaczęłam pisać pewne rzeczy dla Prawa i Sprawiedliwości, byłam autorem projektów ustaw związanych z mieszkalnictwem, bo ja się wtedy tym głównie zajmowałam. Tak wyglądało to moje zaangażowanie, ono było wtedy w dużej mierze prawnicze. Później była kwestia kadencji ojca, oraz tego co się wydarzyło i jak mnie to doprowadziło do tego miejsca w którym jestem. W największym stopniu do tego miejsc w którym jestem doprowadziła mnie jednak niezgoda na dalsze rządy Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska i tej ekipy, którą uważam za wyjątkowo szkodliwą dla mojego państwa.

Mariusz Gierej: Ma pani doświadczenie obserwowania polityki z zewnątrz i z wewnątrz, czy obserwowanie z zewnątrz wystawia jej lepsze świadectwo, czy będąc w środku stwierdza Pani, że nie wygląda to tak źle.

Małgorzata Wassermann: To nie jest tak. Z perspektywy ludzi, którzy są poza, część osób może uważać, że to jest fantastyczne zajęcie, fantastyczna praca. Natomiast ona jest bardzo trudna, bardzo niewdzięczna, jest wiele rzeczy nad którymi ja boleję w polityce. Najbardziej boleję nad tym, że ludzie z powodu polityki, w rodzinie, potrafią kłócić się i nie odzywać się do siebie całymi miesiącami czy latami. To jest naprawdę wielka tragedia.
To uważam za bardzo niedobrą rzecz, to nie jest tak, że wśród moich znajomych i rodziny są tylko ludzie którzy popierają Prawo i Sprawiedliwość, ale mnie się udało doprowadzić do tego, że wszyscy siedzą przy stole, rozmawiają i nie kłócą się. To jest bardzo fajna sprawa.

Mariusz Gierej: Ale są przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości?

Małgorzata Wassermann: Są oczywiście, ja mam bardzo wielu znajomych, których przekonuje do PiS.  Ale oni mają odmienne poglądy. Są rzeczy, które im się nie podobają i wtedy na ten temat dyskutujemy. Nie można z góry powiedzieć, że wszyscy są źli, albo wszyscy są dobrzy, trzeba oceniać indywidualnie. Oczywiście, że są projekty, które się podobają i są projekty które się nie podobają, to jest naturalne.

Mariusz Gierej: Kraków, Pani rodzinne miasto, wydał z siebie takich polityków Zjednoczonej Prawicy jak Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin, Andrzej Duda. Czy jest tam dla pani jeszcze miejsce? Zastąpi ich Pani, dogoni, przeskoczy?

Małgorzata Wassermann: Ja w ogóle nie mam takiej ambicji.

Mariusz Gierej: Przecież do polityki idzie się, mając swoje ambicje?

Małgorzata Wassermann: Nie. Proszę Pana, do polityki się idzie aby poprawiać rzeczy, które uważamy, że są niedobre lub niedoskonałe. Dla mnie polityka, ale też wszystko, to co robię, była grą zespołową i wydaje mi się, że przez te 4 lata dałam odczuć, że nie „gram” na siebie, tylko „gramy” na sprawę, a tą sprawą jest interes Polski. Miałam to szczęście, że to co robiłam, robiłam w gronie fantastycznych osób o podobnym podejściu i dlatego tak dobrze nam to wychodziło. Nigdy nie miałam takich aspiracji, że realizuję swoje własne ambicje. Proszę zrozumieć, ja mam troszkę inne do tego podejście. Dla mnie każda praca jest ważna, i są rzeczy co najmniej tak samo ważne, jak życie, rodzina, więc - nie mam takich aspiracji.

Mariusz Gierej: Jest pani politykiem w drugim pokoleniu. Osobiście uważam, że jest to wartość sama w sobie, ponieważ zupełnie inaczej takie osoby podchodzą do polityki, inaczej na nią patrzą, mają większe doświadczenie. Jak pani odnajduje swoją pozycję w tej chwili? Czy to, że Pani tata był politykiem, pomaga, czy może przeszkadza? Porównuje się pani z jego osiągnięciami?

Małgorzata Wassermann: Nie porównuję się. Nawet do głowy mi to nie przyszło, aby się porównywać. To, że tata był politykiem pomaga mi, ponieważ, weszłam w politykę z pełną świadomością tego, jakie są jej dobre strony, jakie są jej złe strony. To spowodowało, że nie spieszyłam się do polityki, wiedząc, że są też te ciemne, trudne strony. Ja wiem, że to brzydko brzmi ale dla mnie decyzja o wejściu w politykę była trudną decyzją. Proszę nie zapominać, z jakiego życia ja wyszłam, a w jakie życie przeszłam. W związku z tym, traktuję to jako taką rzec, którą robię dla mojego kraju, dla ludzi którzy tu mieszkają, dla niezgody na to co się działo. Proszę wziąć pod uwagę, że dla mnie, po tylu latach pracy ojca, wiem, że każda funkcja jest ulotna, ja się do niej nie przywiązuję, nie ma ona żadnego wybitnego znaczenia, nie imponuje mi. Dla kogoś Minister był Ministrem, a dla mnie był moim tatą. To jest pewne oswojenie, które sprawia, że ma się do tego inne podejście. Na to inne podejście składa się wiele rzeczy, na przykład moja praca. Proszę uwierzyć, że jeśli chodzi o zawody prawnicze, nie ma drugiego takiego zawodu, który daje taki ogląd sprawy jak adwokacki. W moim przypadku ja siedziałam zawsze po innej stronie stołu. Raz skarżyłam, raz broniłam, raz jako przedstawiciel pracodawcy, raz pracownika, raz skarżyłam spółkę, raz ją zawiązywałam, w związku z tym, ten ogląd jest bardzo szeroki. Powoduje, że obserwuje się nieszczęścia ludzkie i ułomność ludzka, plus na końcu niestabilność niczego, czyli nagła śmierć mojego ojca, która przerywa wszystko. To wszystko powoduje, że mam inne podejście, niż gdybym tego wszystkiego nie przeżyła i miała dzisiaj 30 lat. W takim wieku ludzie tych ciemnych aspektów nie widzą. Dzisiaj sobie zdaję sprawę, że przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem i do tego trzeba przywiązywać wagę, a nie do funkcji, one są ulotne ich piastowanie zawsze mija.

Mariusz Gierej: Teraz trochę osobiste pytanie. Czy jest pani zadowolona z efektów pracy komisji Antoniego Macierewicza?

Małgorzata Wassermann: Jeśli chodzi o kwestie Smoleńska, ja czekam na ustalenia tej komisji, jak i prokuratury. Zdaję sobie sprawę z tego, dlaczego jest im tak trudno i myślę, że wszyscy prawnicy w Polsce również. W takich sprawach kluczowe jest zabezpieczenie materiału dowodowego w pierwszych momentach po zdarzeniu. Jeśli tego nie ma, sprawa kuleje całe lata, tak jak to widzimy teraz.

Mariusz Gierej: Prowadziła Pani komisję Amber Gold. To była duża afera. Czy uważa Pani, że nasze państwo rządzone przez Prawo i Sprawiedliwość, Zjednoczoną Prawicę, jest już przygotowane na to, żeby ona się nie powtórzyła?

Małgorzata Wassermann: Afery, czy przestępstwa będą zawsze. Ważna jest kwestia reakcji. A jak ta reakcja wygląda? Wystarczy sobie porównać długość czasu postawienia głównego podejrzanego, czyli Marcina P. przed prokuratorem, za czasów Platformy Obywatelskiej. Zawiadomienie poszło w grudniu 2009, a on stanął przed prokuratorem w sierpniu 2012, czyli po prawie trzech latach. W przypadku GetBack’u to był miesiąc.

Mariusz Gierej: No chyba pół roku?

Małgorzata Wassermann: Nie, moim zdaniem, od pierwszych informacji medialnych do aresztu było półtora miesiąca. (Ustalę i wyślę SMSem.) To pokazuje zasadniczą różnicę w reagowaniu. Dziś jest natychmiastowa reakcja.

Mariusz Gierej: Pamiętam jeszcze pierwszą komisję śledczą, dotyczącą afery Rywina, obserwowałem to z zapartym tchem wtedy. Komisja śledcza to ciężka praca, wymaga wielu przygotowań. Jak by Pani oceniła kolegów, z którymi Pani współpracowała? Przygotowali się? Byli zaangażowani?

Małgorzata Wassermann: Bardzo dobrze oceniam współpracę z członkami komisji Amber Gold. Udało nam się stworzyć taki zespół, który niemal do samego końca był jednomyślny, włączając w to osoby z opozycji, co było bardzo dużym osiągnięciem. Proszę zwrócić uwagę, że co najmniej do połowy pracy komisji mięliśmy sytuację, gdzie poseł Zębaczyński razem z nami głosował jednomyślnie we wszystkim. Podobnie zachowywał się przedstawiciel PSL. A jeśli chodzi o kwestie prezydium, Jarosław Krajewski i Tomasz Rzymkowski, to osoby z którymi współpraca była wzorowa, wręcz idealna. Nie dostrzegłam żadnej rywalizacji, każdy z nich był skupiony na sprawie, sprawa była najważniejsza. Jeśli w przyszłej kadencji będę w Sejmie i miałabym coś robić, to tylko z tymi ludźmi, z takimi jak oni. Niezawodni, na których zawsze można liczyć, to ludzie dla których sprawa jest ważna, a nie osobiste ambicje.

Mariusz Gierej: Poseł Suski przeszedł do historii, a Pani zyskała sympatię młodego pokolenia, w reakcji na „Carycę”. Do dzisiaj wspomnienie tej sytuacji sprawia Pani dużo radości?

Małgorzata Wassermann: Ja wiem, że „Caryca” była takim miłym, żartobliwym akcentem. Marek Suski jest jednym z ludzi, których nie tylko bardzo lubię, ale też bardzo cenię w Sejmie. Jest niezastąpiony. Nigdy nie nawala, można na niego zawsze liczyć. Jest niesamowicie biegły we wszystkich procedurach sejmowych, regulaminach. Bardzo dobrze wspominam z nim współpracę.

Mariusz Gierej: Ale wpadka była?

Małgorzata Wassermann: To była miła wpadka. Ja już tłumaczyłam, czym była spowodowana. Na tej sali mięliśmy zaledwie dwa posiedzenia. Na tej sali zwyczajnie nie słychać. On nie słyszał odpowiedzi świadka.

Mariusz Gierej: Wspomniała Pani o pośle Rzymkowskim, kiedyś Kukiz’15, dziś należy do Prawa i Sprawiedliwości. Uważa Pani, że to wartościowy nabytek?

Małgorzata Wassermann: Muszę powiedzieć, że to chyba jeden z najbardziej wartościowych nabytków. Jestem bardzo szczęśliwa, że Tomek Rzymkowski do nas dołączył. To fantastyczna osoba, wspaniały człowiek, wielki patriota. Jest w stanie się poświęcić dla każdej sprawy, kosztem własnego czasu, odpoczynku, a nawet zdrowia. Przez wiele lat państwo polskie będzie mogło liczyć na bardzo dobrego, sprawnego posła i funkcjonariusza.

Mariusz Gierej: Patrzę na to, jak poseł Rzymkowski został przyjęty przez Pani kolegów w okręgu wyborczym. Aktyw wsadził mu na listę … panią o tym samym nazwisku. Czy jest coś prawdziwego w powiedzeniu, które wśród nas, dziennikarzy krąży: jest wróg, wróg śmiertelny i kolega z listy?

Małgorzata Wassermann: Ja jestem w troszeczkę innej sytuacji i mam na to inny ogląd. Proszę nie zapominać, że ja nie jestem członkiem partii. W życiu partyjnym mniej uczestniczę i mniej się orientuję. Raczej staram się skupić na pracy merytorycznej, z tej pracy się rozliczam w stosunku do kierownictwa. Jeśli widzi się sprawę, do której się dąży, to wtedy te rzeczy, które są mniej przyjemne w polityce, jak to, o czym Pan powiedział, schodzi na dalszy plan.

Mariusz Gierej: Jednak to takie … „ciepłe” przyjęcie.

Małgorzata Wassermann: Ja zawsze miałam takie spojrzenie, nawet jak byłam adwokatem, czego najlepszym przykładem było to, że klient często chce wziąć sobie drugiego adwokata, co jest dla niektórych pojmowane jako ujma, że ktoś jest na tyle słaby, że ktoś chce drugiego. Zawsze mówiłam „proszę bardzo”, nie ma dla mnie najmniejszego problemu. Albo jak ktoś chce skorzystać z mojego pisma, chce się nim posłużyć jakiś inny adwokat – proszę bardzo. Ważna jest sprawa, a nie moje nazwisko, czy moja ambicja. W związku z tym, bardzo wiele spraw załatwiłam w Krakowie, o których nigdy nie mówiłam i mówić nie będę, bo po pierwsze ci ludzie sobie nie życzyli, czy te instytucje sobie nie do końca życzyły, a po drugie mam zawsze z tym problem, bo jak moja mama od urodzenia mówiła: „niech nie wie prawica, co robi lewica”, czyli jeśli komuś w czymś pomogłam, albo cokolwiek innego załatwiłam, to nie znaczy, że ja muszę od razu biec do dziennikarzy i o tym opowiadać. Jak się ma takie podejście, to wtedy jest łatwiej w polityce. Tomek ma takie podejście.

Mariusz Gierej: Z komisji do spraw Amber Gold opinia publiczna zapamiętała według mnie dwie rzeczy.  „Carycę” i przesłuchanie Donalda Tuska. To drugie to było takie 27:1? Jak Pani to ocenia? Jak Pani ocenia Donalda Tuska, jako polityka, po tym przesłuchaniu?

Małgorzata Wassermann: Oceniam Donalda Tuska nie tylko po przesłuchaniu, ale po wielu latach jego rządzenia, jako polityka, który do perfekcji opanował PR, gorzej jest z merytoryką.

Mariusz Gierej: A PR-owo i merytorycznie, jak Pani ocenia to wystąpienie?

Małgorzata Wassermann: Nie jest tajemnicą dla nikogo, że jest uważany za jednego z lepszych polityków, jeżeli chodzi o tę stronę rozgrywania medialnego swojego postępowania. Przypominam jego 7-letnie rządy jako premiera. Przypominam wszystkie afery, choćby związane z taśmami „Sowa i Przyjaciele”, przypominam to, jak zawsze zręcznie znikał, ale też przypominam sobie jedną rzecz, którą bardzo dobrze zapamiętałam, przy każdej rzeczy mówił, że on „bierze za nią pełną odpowiedzialność”. Potem gorzej było z realizacją tych obietnic. Uważam go za jednego z najbardziej szkodliwych premierów w historii Polski.

Mariusz Gierej: Jakie ma Pani plany na następną kadencję? Co dla Polaków by chciała Pani zrealizować, czym się zająć?

Małgorzata Wassermann: Nie mam takiego nastawienia, że „ja” i „ja”. To zadanie, które zostanie przede mną postawione, zrealizuję z największym zaangażowaniem, tak jak każde. Różne są potrzeby. Jaka będzie potrzeba, taka będzie moja realizacja tak jak przy komisji. Tylko ja wiem, ile mnie kosztowało lat, bo to były lata siedzenia nad tymi dokumentami, żeby je przeczytać i żeby organizacyjnie i merytorycznie przeprowadzić taką ilość przesłuchań na takich dokumentach. Tak samo wykonam każde zadanie, które będzie przede mną postawione. Oczywiście że jest kilka dziedzin na których się znam, i na których się nie znam. Wiadomo, że najłatwiej mi się poruszać, w dziedzinach związanych z moim zawodem, to jakby oczywiste. Ale też jest, dużo spraw którymi się interesowałam i interesuję, niekoniecznie przed kamerami. To jest choćby kwestia problemów przedsiębiorców, bo sama prowadziłam i prowadzę, może w tym momencie martwą, ale działalność gospodarczą. Zdaję sobie sprawę, jakie są problemy. Bardzo mocno jestem zaangażowana w kwestie służby zdrowia na terenie naszego województwa.

Mariusz Gierej: Po tym, co zobaczyliśmy przy okazji afery hejterskiej z ministrem Piebiakiem, uważa Pani, że cel uświęca środki?

Małgorzata Wassermann: Nigdy tak nie uważałam. Mogę powiedzieć Panu jedną rzecz. Uczyłam tak, a miałam wielu aplikantów, żeby nigdy nikogo nie nagrać i nigdy nie wyrażałam zgody na takie metody. To wiedzieli wszyscy moi aplikanci, oraz wszyscy moi klienci. Nie raz tak było, że ktoś przychodził i pytał, czy na przykład nie powinien tak zrobić. Wtedy mówiłam, że z całym szacunkiem, ale ja wiem, że świat się takimi metodami posługuje, ale to nie znaczy, że ja muszę. To wyniosłam z domu. Mój ojciec mi zawsze powtarzał: to że jak ktoś ukradł, to nie znaczy że ja też mam ukraść.

Mariusz Gierej: Dziękuję bardzo.

* Zdjęcie strona FB Małgorzaty Wassermann

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.