Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

“Lemingi vs Mohery”: konflikt realny czy wykreowany?

Konflikt może być pozytywny: wzbudzający kreatywność, mobilizujący do działania lub negatywny: destrukcyjny, niszczący współpracę. Ten trwający obecnie w Polsce należy niestety do tej drugiej kategorii. Wiele niestety wskazuje też, że mimo różnic pomiędzy stronami, konflikt ten został w dużej mierze celowo rozbudowany. Dzięki temu partie nie muszą tworzyć skomplikowanych programów politycznych dla kraju, tylko zwalczać "wroga" wewnętrznego. Walczyć jest zawsze łatwiej niż tworzyć - wystarczą instynkty i propaganda, a do tworzenia potrzeba talentu, wiedzy, doświadczenia, umiejętności konsultowania się ze specjalistami i wiele innych.

“Lemingi vs Mohery”: konflikt realny czy wykreowany?
Życzenia z ubiegłego roku ale jeszcze bardziej aktualne
źródło: Twitter

Pisząc tekst o przyczynach wojen (Przyczyny wojen ) w istocie miałem na myśli większość konfliktów jakie pojawiają się pomiędzy ludźmi, choć im wyższy poziom rozgrywki tym bardziej chodzi o władzę i pieniądze. Na poziomie państwa w mojej opinii często już tak jest i nie jest to nawet zbytnio skrywane. Partie często przedstawiają tę kwestię w bardzo prosty sposób: “Musimy mieć władzę bo to dobre dla kraju” lub tylko my możemy wprowadzić kraj na właściwe tory – inni to… (i tu zależnie od opcji w ostatnim dziesięcioleciu RP: zdrajcy lub szaleńcy)”. Oczywiście mając środki finansowe, każda ze stron buduje swój przekaz propagandowy, a ten może być pozytywny (ukierunkowany na własne plany, cele i struktury jakie mają to osiągnąć) lub negatywny (wmawiając społeczeństwu że nikt nie chce słuchać o programach lub nikt ich nie zrozumie, mamiąc nierealnymi wizjami, przedstawiając inne struktury niż w rzeczywistości planują potem budować).  W tym kontekście i tylko odnosząc się do struktur, warto podać dwa przykłady: Zwolennicy PO słusznie wskazują, że po wyborach w 2015 roku Pani Premier Beata Szydło mianowała Pana Antoniego Macierewicza na stanowisko Ministra Obrony Narodowej mimo, że w kampanii wyraźnie sugerowała, że tego nie zrobi, czy jeszcze bardziej bulwersującą sprawę ułaskawienia i próby przerwania procesu Pana Mariusza Kamińskiego. Jednak zwolennicy PO zapominają jak będąc w opozycji Pan Donald Tusk stworzył gabinet cieni z Premierem z Krakowa, który został zdemontowany już w kampanii wyborczej w 2007 roku, a jego lider – Jan Maria Rokita zmarginalizowany w partii, co skończyło się jego odejściem. Śmieszność sytuacji została podkreślona, wyrzuceniem Pana Rokity z PO nagle w 2013 roku – rzekomo za niepłacenie składek. Ów gabinet cieni może obecnie wydawać się mało istotny z perspektywy czasu, ale ciało to ciężko pracowało nad szeregiem projektów ustaw i rozwiązań państwowych. Taki model jest stosowany w państwach zachodnich i dzięki temu rozwiązaniu nowy rząd zaraz po wyborach jest gotowy do sprawnego reformowania państwa. Strata dla Kraju była wówczas znacznie większa niż się to dziś wydaje i właściwie nie została powetowana aż do końca ośmioletnich rządów PO.

      Co do planów (programów) to samo już stwierdzenie, że nikogo w Polsce one nie obchodzą ubliża obywatelom. Politycy mają tendencję do traktowania obywateli w kategoriach machiny wyborczej dającej władzę. Niestety częściowo tak to wygląda – bowiem propaganda przynosi oczekiwane rezultaty, a sprowadzenie dyskursu do dwóch głównych partii w podobnym stopniu posługujących się propagandą i konfliktem powoduje, że część ludzi daje się ponieść pieczołowicie budowanej i utrwalanej propagandzie stając się jej częścią i przepisując słowa liderów na tt czy Fb, czy też powtarzając je bezrefleksyjnie w rozmowach. Dopiero wybory weryfikują ilość tych “żołnierzy” partyjnych po obu stronach i zawsze okazuje się, że jest ich mniej niż tych którzy oceniają partie krytycznie. Do tych drugich zaliczam też ludzie chodzący do wyborów z poczucia obowiązku i głosujących na mniejsze zło.

      Tak więc obie czołowe partie stworzyły sytuację, w której dzielą scenę polityczną między siebie i znanymi elementami rozgrywki próbują się nawzajem zwalczać. Doprowadziły więc do sytuacji, w której obywatel pozornie nie ma wyboru. Duża część obywateli zastanawia się jednak, jak to się więc dzieje, że wielu wyborcom PO nie przeszkadzają obrzydliwe słowa posła Stefana Niesiołowskiego pod adresem reżyser Agnieszki Holland i jej córki, a także posłów PiS, gdzie niezależnie od poglądów i światopoglądu używane przezeń sformułowania w żaden sposób nie pasują do parlamentu, a z drugiej strony wyborcom PiS nie przeszkadza zupełnie sposób w jaki zachowuje się profesor posłanka Krystyna Pawłowicz – od słynnej sałatki na sali sejmowej, aż po jej wulgarne wypowiedzi? W obu przypadkach łatwo znaleźć wytłumaczenie – wszyscy przeciwnicy posła Niesiołowskiego zasługują na miotane przez niego obelgi bo są zacofani opętani żądzą zemsty i podobnie wulgarne wypowiedzi poseł Krystyny Pawłowicz uderzają w złodziei i zdrajców. Do tego aby ich usprawiedliwić obniża się rangę Sejmu. A więc niejednokrotnie czytałem w tt, że Sejm to w sumie nic takiego – sałatkę można tam jeść, wyzywać przeciwników w najbardziej poniżający sposób, bo w wielu parlamentach innych krajów jest jeszcze gorzej albo w historii mocniejszych słów używano. Ci sami którzy tak mówią, często jednocześnie utrzymują, że są głębokimi Patriotami, są to często ludzie dobrze wykształceni, z bogatym doświadczeniem. Te same osoby widzą więc (albo chcą widzieć) Sejm jako świątynię demokracji, miejsce o najwyższym autorytecie już w starożytnym Rzymie, ale dla usprawiedliwienia “swoich” są w stanie poświęcić taki symbol. A więc okazuje się, że konflikt jest dla obu partii wiodących (jeszcze) bardzo korzystny, bowiem nie muszą się silić na dobry program (skoro i tak społeczeństwo go nie zrozumie), cele można określić prosto – pokonać złego przeciwnika i to samo w sobie już czyni Polskę lepszą, co się potem robi czy nie czego nie robi to już nieistotne, a więc i osoby dochodzące do władzy musicie “przełknąć” bo tamci to złodzieje/szaleńcy więc każdy “nasz” jest i tak lepszy od jakiegokolwiek “ich”.

      Jeśli spojrzymy na eksperyment Jane Elliot z 1968 roku, zobaczymy jak łatwo podzielić ludzi i utrwalić w nich przekonanie o wyższości lub niższości względem innych (Class Divided). Jeśli ktoś uważa, że ten eksperyment nie ma uzasadnienia w “dorosłym” świecie bo został zrealizowany na dzieciach, powinien sobie przypomnieć informacje o wydarzeniach z II Wojny Światowej, byłej Jugosławii w latach 90tych, Rwandzie, czy Iraku po 2003. Stanley Miligram uświadamia jak wielką rolę ma “autorytet” – pisany w cudzysłowie, bowiem osoba nakłaniająca “swoich” do agresji przeciw “innym” w istocie takim autorytetem być nie powinna. Milgram pokazał jak taki fałszywy autorytet w łatwy sposób nakłania zupełnie przypadkowych ludzi do zadawania bólu, a nawet powodowania śmierci zupełnie niewinnej osoby (Milgram experiement). Wreszcie Stanfordzki Eksperyment Więzienny prof. Zimbardo, pokazał jak ludzie podzieleni, prowadzeni przez negatywny autorytet potrafią w krótkim czasie się skonfliktować, ubliżać sobie i poniżać się wzajemnie mimo iż ledwie się znają (Stanford Prison Experiment). Wpływ społeczny na jednostki oraz grupy społeczne to dziedzina jaką zajmuje się psychologia społeczna. Na jej gruncie można zilustrować dlaczego obecny konflikt w Polsce jest tak głęboki. Natomiast im głębszy konflikt, tym łatwiej politykom uzasadnić coraz głębsze zmiany w funkcjonowaniu państwa. Nie ma kontynuacji pomiędzy ekipami rządzącymi, bowiem to zaprzeczałoby istnieniu najgłębszego konfliktu. Zamiast tego jest zupełna negacja drugiej strony. Taki konflikt nie stymuluje kreatywności tylko powoduje walkę o wszystko, a dla państwa oznacza stagnację lub przy dalszym pogłębianiu kryzysu zapaść. Przerabialiśmy to już w XVII i XVIII wieku.

        Rolą społeczeństwa, jest krytykowanie złych lub wątpliwych posunięć tak władzy jak i partii politycznych reprezentowanych w Parlamencie, a nie bezkrytyczne popieranie tzw. “swoich”.  Domagania się wyjaśnień wątpliwości a nie przytakiwanie bo to “swoi”. Tak jak reforma sześciolatków nie podlegała dyskusji (poseł Niesiołowski mówił, że przeciwne głosy to spisek PiS a 100 tys. podpisów nie ma znaczenia bo w Polsce jest 38 mln ludzi), tak teraz nocne usuwanie płk Duszy z CEK NATO ponoć uchroniło nas przez rokoszem i Bóg wie czym jeszcze (aż przykre jak mądrzy ludzi to mówią). Społeczeństwo nie powinno dawać przyzwolenia na zachowania godzące w powagę Parlamentu, bowiem jest on świątynią demokracji. Nie powinniśmy wybierać posłów, którzy swojej roli w parlamencie nie rozumieją, choćby byli najlepszymi “wojownikami” swoich partii, bowiem wybierając ich sami przykładamy rękę do pogłębienia kryzysu. Podobnie niszczenie autorytetu oficera WP (nawet gdy sprzeciwia się Ministrowi), sądów, i innych instytucji o wysokim autorytecie powinno być dla społeczeństwa sygnałem ostrzegawczym. “Przyłożenie” innemu posłowi, którego “nie lubimy” spowoduje silniejszy odwet drugiej strony,  potem odwet kolejny itd. A więc “przyłożenie” nie spowoduje, że ten “inny” się poprawi, czy zrozumie rzekomy błąd. Tylko dialogiem można doprowadzić do “dobrej zmiany”.  Nie neguję różnic. One są pomiędzy PiS i PO tak jak pomiędzy Szyitami i Sunnitami, Katolikami i Prawosławnymi, Demokratami i Republikanami. Chodzi o to, by te różnice nie dzieliły społeczeństwa na dwa wrogie obozy. Aby o tych różnicach dało się rozmawiać bez broni ;-). Neguję więc negatywny konflikt, który niszczy społeczeństwo. Konflikt może być pozytywny. Spór też nie musi dzielić społeczeństwa tak ostro. Można tu podać jako dobry przykład dziennikarstwa program Bogdana Rymanowskiego “Kawa na ławę”, który w większości przypadków jest w stanie postawić, by posłowie, czy doradcy rozmawiali merytorycznie i z szacunkiem względem siebie.

        Tak destrukcyjny konflikt jest zły dla Polski i uważam, że ci którzy przedkładają interes partii (nawet jeśli wierzymy w jej racje) nad interes RP nie mają racji i przykładają się do jej osłabiania.

a78a7766a75086265fb5ddae878984f6.jpeg

Data:
Kategoria: Polska

Maciej Milczanowski

Konflikty i ich rozwiązywanie - https://www.mpolska24.pl/blog/konflikty-i-ich-rozwiazywanie11111

Były żołnierz, WSO WŁ w Zegrzu, służył jako dowódca plutonu i kompanii oraz w sztabie batalionu i brygady - 21BSP w Rzeszowie. Uczestnik misji ONZ na Wzgórzach Golan 1997-8 (dowódca posterunku nr 60) oraz Sił Koalicji w Iraku 2005-6 na stanowisku Battle Captain. Historyk - studia magisterskie w AON, studia doktoranckie w UJ z pracą na temat propagandy politycznej z wykorzystaniem imienia Cezara, w czasie walki o władzę podczas drugiego triumwiratu. Autor czterech książek i wielu artykułów naukowych oraz popularnonaukowych a także op-ed w portalach World-outline oraz w Diplomacy Post. Stypendysta Hoover Institution w Uniwersytecie Stanforda. Nauczyciel w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, kierownik Katedry Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Dyrektor Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym oraz koordynator Centrum Rozwiązywania Konfliktów prof. Zimbardo.Certyfikowany trener w Projekcie Bohaterskiej Wyobraźni prof. Zimbardo.
Obecnie prowadzi badania nad konfliktem w Iraku od 2003 roku.

Komentarze 2 skomentuj »

"... Myśli żołnierz, w dupie z wami i waszymi wojnami..."

Jak czytam "myśli żołnierz" to już się cieszę że odrywa się Pan od stereotypów ;-) Pozdrawiam

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.