Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Miliardy kradzione Polakom - czy wreszcie mamy finał sprawy?

Miliardy kradzione Polakom, czyli mój raport dotyczący reaktywacji przedwojennych spółek. Po paru latach rusza sprawa sądowa.

Miliardy kradzione Polakom - czy wreszcie mamy finał sprawy?
„Ja nie mam nic, ty nie masz nic, ale razem mamy tyle przedwojennych akcji, żeby przejąć pół Polski! Czy ta parafraza słynnego zdania z „Ziemi Obiecanej” Władysława Reymonta przyświecała pomysłodawcom reaktywacji przedwojennych firm na podstawie bezwartościowych akcji?
Dzięki temu procederowi finansowe roszczenia odszkodowawcze wobec Skarbu Państwa mogą wynieść nawet ponad 100 mld zł. Grzmią media i pytają: czy przedwojenne firmy zrujnują Polskę?! Odszkodowania Ryszardowi Krauzemu już wypłacała Gdynia, tereny oddawała Warszawa. Jego śladem idą inni.
Jak to możliwe, kto próbuje ograbić Państwo, dlaczego działa ono tak opieszale, czy proceder osłaniają dzisiaj wysocy urzędnicy państwowi - spróbuję pokazać w tej publikacji. Postawię w niej wiele pytań, na które do dzisiaj nie ma odpowiedzi. Także takie: czy działania te są osłaniane przez dawne służby PRL, a może i innych państw? A pytanie jest zasadne. Powód? Co najmniej jedna z osób zamieszanych w proceder to były tajny współpracownik z okresu PRL Departamentu I MSW, czyli wywiadu Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „FILEL”. W tle pojawiają się osoby cudzoziemców mających małżonków z byłego ZSRR, tajemnicze firmy z rajów podatkowych…
Sprawa reaktywacji i prób wyłudzenia majątku Polaków wydaje się na pierwszy rzut oka wręcz nieprawdopodobna i niewiarygodna. Lepsza od niejednego scenariusza filmowego. Niestety jeszcze nie został on napisany do końca. A zagrożenia dla wszystkich Polaków są bardzo poważne.
Nadal wiele kwestii jest niejasnych. A ustawowo uprawnione i zobowiązane służby specjalne i organy państwa działają opieszale.

To fragment z mojego raportu poselskiego

Raport znajduje się na stronie Raport Poselski

Pełny raport - Biała Księga Reaktywacji

Czy to jest finał sprawy?

Sprawa spółki Giesche - reaktywacja i sąd

...

Bogdan Wróblewski 2012-10-23, ostatnia aktualizacja 2012-10-22 19:48:36.0

Kolekcjoner Ryszard K. rzucił na stół pakiet akcji Giesche i powiedział: "Tu jest jedna trzecia Katowic" - tak się zaczyna historia reaktywacji największej spółki akcyjnej II Rzeczypospolitej i oskarżenia jej obecnego zarządu o usiłowanie wyłudzenia od skarbu państwa 341 mln zł.

- W tej sprawie brak jest jakichkolwiek dowodów potwierdzających scenariusz prokuratury - oświadczył wczoraj przed sądem 38-letni mgr zarządzania Marek N. To on ma być pomysłodawcą reaktywacji przedwojennej spółki.

Według prokuratury Marek N. (dziś wiceprezes firmy konsultingowej) i trzej kolejni członkowie zarządu Giesche (ekonomista, właściciel pawilonu handlowego i mężczyzna utrzymujący się z wynajmu mieszkania) oraz Leszek P., radca prawny z Sopotu, wspólnie i w porozumieniu wymyślili i chcieli zrealizować niezgodny z prawem mechanizm "reprywatyzacji". W 2005 r. odkupili kolekcjonerskie papiery wartościowe spółki Giesche. Spółka nie została wykreślona z przedwojennego rejestru handlowego, więc "wskrzesili" spółkę w sądzie. Zwołali walne zgromadzenie i wybrali zarząd. W 2006 r., powołując się na prawa spółki, zaczęli składać wnioski o zwrot jej mienia, m.in. wnioskami o zwroty lub odszkodowania zasypany został prezydent Katowic. Reaktywowane Giesche S. zakwestionowało bowiem przejęcie dóbr spółki w PRL jako mienia poniemieckiego (w 1926 r. Giesche wykupiło amerykańskie SACO, a amerykańskich udziałowców Polska spłaciła na mocy umowy z 1960 r.).

Fakt, że kolekcjoner przedwojennych papierów wartościowych sprzedał gdańszczanom większościowy pakiet akcji na okaziciela (100 ze 172; zapłacili za nie 200 tys. zł) jest bezsporny. Czy pozostała część scenariusza okaże się legendą? Np. czy rzeczywiście akcje trafiły do kolekcjonera via punkt skupu makulatury i bazar staroci na warszawskim Kole?

Marek N., główny oskarżony w procesie, mówił w poniedziałek, że to nie on - lecz właśnie kolekcjoner Ryszard K. - był pomysłodawcą reaktywacji spółki. Ryszard K. na przesłuchanie wezwany zostanie za miesiąc.

- Dlaczego skarb państwa nie wytoczył nam sprawy cywilnej o odzyskanie akcji Giesche SA, wystarczyło wydać 200 zł i zażądać zwrotu utraconych akcji? - pytał Marek N. retorycznie. Według oskarżonych sprawę powinien rozstrzygać sąd cywilny, nie karny. "Giszowcy" twierdzą, że od początku działali w dobrej wierze.

- W 2005 r. miałem 31 lat, nie miałem wiedzy prawniczej, swoje działania opierałem na informacjach od profesjonalistów - opowiadał Marek N. Najpierw wspomagała ich kancelaria Romana Nowosielskiego, prawnika uchodzącego za eksperta od reprywatyzacji. Kancelaria Nowosielskiego sprawdziła kluczową informację: spółka Giesche nie została wykreślona z rejestru handlowego, można ją było reaktywować.

- Nasze drogi się rozeszły, gdy - relacjonował przed sądem Paweł R., nr 2 w zarządzie reaktywowanego Giesche. - Mecenas zaproponował nieczytelne warunki współpracy: utworzenie spółki, w której wszystkie decyzje zapadałyby jednogłośnie.

Później "giszowcy" wynajęli Leszka P. (też jest oskarżony, odwołał zgodę na podawanie nazwiska, "bo klienci sobie tego nie życzą") z sopockiej kancelarii. - On zrobił przegląd ksiąg wieczystych, on ukierunkowywał działania: księga X, działka Y, jaka decyzja nacjonalizacyjna, trafna czy nietrafna, myśmy w to głębiej nie wchodzili. Decyzje mec. P. akceptowaliśmy post factum - wyjaśniał na życzenie sądu Paweł R.

Rozliczyć się mieli - wynika z akt śledztwa - po sprzedaży odzyskanych nieruchomości. Bo planów prowadzenia kopalni czy hut reaktywowane Giesche nie miało.

Wczoraj sędzia Piotr Gąciarek dołączył ściągniętą przez oskarżonych z internetu "ekspertyzę" innego specjalisty od reprywatyzacji mec. Józefa Forystka. Wynika, że spłacenie przedwojennych amerykańskich akcjonariuszy przez PRL ma się nijak do ewentualnych roszczeń samej spółki Giesche, a sama sprawa ma charakter cywilny.




Data:
Kategoria: Polska

Zbigniew Kozak

Syberia, rafting - energetyka, w tym jądrowa - https://www.mpolska24.pl/blog/23

Zbigniew Kozak urodzony w Gdyni. Absolwent Politechniki Gdańskiej – inżynier elektryk. specjalność energetyka. Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego – Wydział Nauk Społecznych, mgr politolog.
Obecnie Business Development Manager w austriackiej firmie Swarco. Poprzednio konsultant w firmie Kapsch.
Był Posłem na Sejm RP (V i VI kadencji).
W Sejmie pracował w następujących komicjach: Komisja Gospodarki, Komisja Skarbu Państwa, Komisja Infrastruktury.
- przez dwie kadencje wiceprzewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki, który zrzeszał ponad 70 parlamentarzystów; przewodniczył zespołowi ds energetyki jądrowej
- wiceprzewodniczący Podkomisji stałej ds. energetyki

Komentarze 1 skomentuj »

Rzeczpospolipa prawa jeszcze nie raz nas zaskoczy. Ostatnio był Amber Gold, obciach i kompromitacja "demokratycznego , obywatelskiego państwa prawa"

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.