Dzięki temu procederowi finansowe roszczenia odszkodowawcze wobec Skarbu Państwa mogą wynieść nawet ponad 100 mld zł. Grzmią media i pytają: czy przedwojenne firmy zrujnują Polskę?! Odszkodowania Ryszardowi Krauzemu już wypłacała Gdynia, tereny oddawała Warszawa. Jego śladem idą inni.
Jak to możliwe, kto próbuje ograbić Państwo, dlaczego działa ono tak opieszale, czy proceder osłaniają dzisiaj wysocy urzędnicy państwowi - spróbuję pokazać w tej publikacji. Postawię w niej wiele pytań, na które do dzisiaj nie ma odpowiedzi. Także takie: czy działania te są osłaniane przez dawne służby PRL, a może i innych państw? A pytanie jest zasadne. Powód? Co najmniej jedna z osób zamieszanych w proceder to były tajny współpracownik z okresu PRL Departamentu I MSW, czyli wywiadu Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „FILEL”. W tle pojawiają się osoby cudzoziemców mających małżonków z byłego ZSRR, tajemnicze firmy z rajów podatkowych…
Sprawa reaktywacji i prób wyłudzenia majątku Polaków wydaje się na pierwszy rzut oka wręcz nieprawdopodobna i niewiarygodna. Lepsza od niejednego scenariusza filmowego. Niestety jeszcze nie został on napisany do końca. A zagrożenia dla wszystkich Polaków są bardzo poważne.
Nadal wiele kwestii jest niejasnych. A ustawowo uprawnione i zobowiązane służby specjalne i organy państwa działają opieszale.
To fragment z mojego raportu poselskiego
Raport znajduje się na stronie Raport Poselski
Pełny raport - Biała Księga Reaktywacji
Czy to jest finał sprawy?
Bogdan Wróblewski 2012-10-23, ostatnia aktualizacja 2012-10-22 19:48:36.0
Kolekcjoner Ryszard K. rzucił na stół pakiet akcji Giesche i powiedział: "Tu jest jedna trzecia Katowic" - tak się zaczyna historia reaktywacji największej spółki akcyjnej II Rzeczypospolitej i oskarżenia jej obecnego zarządu o usiłowanie wyłudzenia od skarbu państwa 341 mln zł.
- W tej sprawie brak jest jakichkolwiek dowodów potwierdzających scenariusz prokuratury - oświadczył wczoraj przed sądem 38-letni mgr zarządzania Marek N. To on ma być pomysłodawcą reaktywacji przedwojennej spółki.Według prokuratury Marek N. (dziś wiceprezes firmy konsultingowej) i trzej kolejni członkowie zarządu Giesche (ekonomista, właściciel pawilonu handlowego i mężczyzna utrzymujący się z wynajmu mieszkania) oraz Leszek P., radca prawny z Sopotu, wspólnie i w porozumieniu wymyślili i chcieli zrealizować niezgodny z prawem mechanizm "reprywatyzacji". W 2005 r. odkupili kolekcjonerskie papiery wartościowe spółki Giesche. Spółka nie została wykreślona z przedwojennego rejestru handlowego, więc "wskrzesili" spółkę w sądzie. Zwołali walne zgromadzenie i wybrali zarząd. W 2006 r., powołując się na prawa spółki, zaczęli składać wnioski o zwrot jej mienia, m.in. wnioskami o zwroty lub odszkodowania zasypany został prezydent Katowic. Reaktywowane Giesche S. zakwestionowało bowiem przejęcie dóbr spółki w PRL jako mienia poniemieckiego (w 1926 r. Giesche wykupiło amerykańskie SACO, a amerykańskich udziałowców Polska spłaciła na mocy umowy z 1960 r.).
Fakt, że kolekcjoner przedwojennych papierów wartościowych sprzedał gdańszczanom większościowy pakiet akcji na okaziciela (100 ze 172; zapłacili za nie 200 tys. zł) jest bezsporny. Czy pozostała część scenariusza okaże się legendą? Np. czy rzeczywiście akcje trafiły do kolekcjonera via punkt skupu makulatury i bazar staroci na warszawskim Kole?
Marek N., główny oskarżony w procesie, mówił w poniedziałek, że to nie on - lecz właśnie kolekcjoner Ryszard K. - był pomysłodawcą reaktywacji spółki. Ryszard K. na przesłuchanie wezwany zostanie za miesiąc.
- Dlaczego skarb państwa nie wytoczył nam sprawy cywilnej o odzyskanie akcji Giesche SA, wystarczyło wydać 200 zł i zażądać zwrotu utraconych akcji? - pytał Marek N. retorycznie. Według oskarżonych sprawę powinien rozstrzygać sąd cywilny, nie karny. "Giszowcy" twierdzą, że od początku działali w dobrej wierze.
- W 2005 r. miałem 31 lat, nie miałem wiedzy prawniczej, swoje działania opierałem na informacjach od profesjonalistów - opowiadał Marek N. Najpierw wspomagała ich kancelaria Romana Nowosielskiego, prawnika uchodzącego za eksperta od reprywatyzacji. Kancelaria Nowosielskiego sprawdziła kluczową informację: spółka Giesche nie została wykreślona z rejestru handlowego, można ją było reaktywować.
Rzeczpospolipa prawa jeszcze nie raz nas zaskoczy. Ostatnio był Amber Gold, obciach i kompromitacja "demokratycznego , obywatelskiego państwa prawa"