Facet jest stosunkowo młody i pozornie nowy, obły i dobrze odbierany. W rzeczywistości wygląda na 100-procentowy produkt establishmentu.
Ma postępowe, lewicujące i globalistycznej poglądy, pracował najpierw w dyplomacji, a później na kierowniczych stanowiskach w bankowości inwestycyjnej Rothschilda. Stamtąd trafił do polityki, od razu do rządu (!) socjalistycznego prezydenta Holande'a, na prestiżową funkcję ministra gospodarki. Co ciekawe 2 lata później, w 2014 roku, był jednym z siedmiu Francuzów zaproszonych na spotkanie Klubu Bilderberg (jak nie znacie to wygooglujcie co to!). Czy wówczas zapadła decyzja by go wykreować?
Jakiś czas później odchodzi z rzadu socjalistów, staje się "niezależny" i z poparciem głównych mediów i establishmentu formuje swój "oddolny" ruch pod nic nie mówiąca nazwą "W Marszu". Program ujawnił dopiero miesiąc temu i jest centrowy. Wszystkie prognozy pokazują, że 2 na 3 Francuzów w II turze poprze jego, a nie Le Pen.
Francja jest w pełni kontrolowana przez lewicowy establishment, a społeczeństwo francuskie w większości ogłupione. Lider tzw. prawicy, poparty głosami katolików Fillon, już wezwał by głosować przeciw "skrajnej prawicy". Mimo radości w sztabie Marine Le Pen i nadziei, które wielu wiąże z silną pozycją Frontu Narodowego, nie widzę dla nich dobrych perspektyw. Obawiam się, że to jest już równia pochyła - ku przepaści.