Żyjemy w czasach, które chyba najtrafniej oddaje Poeta:
W mieście wybuchła epidemia
instynktu zachowawczego
świątynię wolności
zamieniono na pchli targ
senat obraduje
jak nie być senatem
obywatele nie chcą się bronić
uczestniczą na przyspieszone kursy padania na kolanach (...)
otworzyli bramy
przez które wchodzi teraz
kolumna piasku
Upadek zachowań obywatelskich, wartości i kryzys patriotyzmu, tak
charakterystyczny dla wykorzenionych postkomunistycznych społeczeństw, a
zwłaszcza dla ich pseudoelit, zaczyna budzić coraz szerszy opór w
narodzie, który współtworzył i bronił europejskiej cywilizacji. Dla
młodego pokolenia, wychowanego już w Polsce niepodległej, te kompleksy i
fobie społeczeństwa postkomunistycznego wywołują zdecydowany sprzeciw.
Dla niego nie jest przykładem postawa Katona Młodszego, dla którego
jedynym sprzeciwem wobec zachodzącego słońca Republiki była samobójcza
śmierć.To pokolenie czuje swoją wartość, godność swej narodowej
tożsamości, nie godzi się na politykę rozpływania się w europejskiej
dekadencji, nie chce uczestniczyć w bagnie współczesnej demoralizacji i
wykorzenieniu.Ma poczucie swojej siły i witalności i pragnie walczyć o
godne miejsce naszej Ojczyzny we współczesnej rzeczywistości. Nic też
dziwnego, ze szuka wzorców, szuka bohaterów, szuka poczucia wielkości i
chwały w naszym historycznym dziedzictwie. Szuka przede wszystkim w
tradycji obozu narodowego, w myśli politycznej Dmowskiego i jego
dziedzictwie.
W ostatnich dekadach w badaniach dorobku wielkich myślicieli i twórców
obserwujemy odwrót od dominacji badań historyczno-filologicznych. Dziś
raczej nie koncentrujemy się na filologicznych interpretacjach tropów,
znaczeń, czy historycznych uwarunkowaniach wielkich dzieł. Dziś raczej
czytamy Platona, Arystotelesa, św. Augustyna, św. Tomasza, czy
Shakespeare'a ciekawi, co mają do powiedzenia o naszej współczesności.
Ich myśli pomagają bowiem zrozumieć nas samych, nasze miejsce w historii
i tym samym zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Jest to podejście
twórcze i inspirujące. Ich obecność we współczesnej debacie, jest jak
powiew świeżego powietrza w dotychczasowej dusznej atmosferze
współczesnych sporów i kłótni.Pozwala odetchnąć i zobaczyć naszą
rzeczywistość nie w perspektywie małych gierek, a w perspektywie
transcendencji, w perspektywie historii, tego, co naprawdę ważne.
I dziś ta perspektywa obecności w debacie wielkich twórców naszej
cywilizacji jest także przenoszona na polityków i twórców myśli
politycznej.Problem w tym, ze myśl polityczna, jeżeli nie jest to
filozofia polityczna, jest silnie naznaczona piętnem swej
historyczności. Jest znakiem swojego czasu, tego, co dla tego czasu
charakterystyczne, a zatem przemijające. Myśl polityczna, podobnie - i
tu przepraszam za trywialne porównanie - jak satyra polityczna, szybko
się starzeje .Gdy mija czas z myślą o którym była tworzona, staje się w
najlepszym razie szacownym zabytkiem, świadectwem przeszłości,
dziedzictwem odkurzanym z racji czczenia narodowych rocznic. Na ogół
niewiele, a czasami nic nie ma nam do powiedzenia o naszej przeszłości.
Archaim, czyli kopiowanie starych rozwiązań, nie jest bowiem twórcze
kulturowo, Jak mówi Arnold Toynbee, jest to fałszywa odpowiedz na
współczesne wyzwania. W tym sensie też nawiązywanie środowisk
narodowych w nazwach do Stronnictwa Narodowego, Młodzieży
Wszechpolskiej, ONR-u, czy Narodowych Sił Zbrojnych, choć zrozumiałe w
sensie poszukiwania własnej tożsamości, ma w sobie więcej z postawy grup
rekonstrukcyjnych, niż z żywej kontynuacji.
A przecież Dmowski nie zalecał ortodoksyjnego trzymanie się litery jego
publicystycznej twórczości. Twórczość ta w swojej przeważającej mierze -
z wyjątkiem "Myśli nowoczesnego Polaka" czy broszury "Kościół, Naród,
Państwo" -zawierającej wiele ciekawych myśli dotyczących kształtu
patriotyzmu i polskiej tożsamości - jest dziś martwa w sensie odpowiedzi
na współczesne wyzwania. Nie da się jej transponować na dzisiejsze
czasy. To co Dmowski pozostawił ciekawego, to szkoła politycznego
myślenia, szkoła, która przygotowała nie tylko działaczy politycznych,
ale i polskie społeczeństwo do odzyskania niepodległości, była potężnym
impulsem kulturotwórczym, by wspomnieć tylko Wyspiańskiego,
Roztworowskiego, czy grupę "Sztuki i Narodu", szkoła, która zdała
egzamin w tragicznym okresie okupacji niemieckiej i początkowym okresie
komunistycznego zniewolenia. Szkoła Dmowskiego, to obok szkoły
galicyjskich konserwatystów, jedyne szkoły polityczne w naszej historii.
Ale jest to szkoła historyczna, szkoła bez kontynuacji, a jej adepci
nadal się szkolą w tym, co było ważne, przed I wojna światową, czy w II
Rzeczpospolitej i w jakiś sposób próbują przenosić to w czasy
współczesne. To szkoła, która dziś cierpi na syndrom "wiecznego
studenta" stale konfrontująca obecną rzeczywistość z tym co było ważne w
czasach bezpowrotnie minionych.A przecież Dmowski nie był antykwarystą,
a tym bardziej talmudystą zalecającym ortodoksyjne trzymanie się jego
tekstów. Szkoły maja to do siebie, że przychodzi czas, gdy się je kończy
i trzeba samemu stanąć w obliczu nowych wyzwań. I samemu dać na nie
nowe odpowiedzi.
Otóż to, co w dorobku Dmowskiego żywe i twórcze, to jego metoda i
pierwotne założenia. Uważał on, i to jest ważne i twórcze także dziś, że
podmiotem polityki i historii są narody. To nie szersze czy większe
struktury polityczne, a narody są podstawowymi strukturami warunkującymi
rozwój duchowy człowieka i będącymi płaszczyzną duchowej i politycznej
tożsamości.To narody stworzyły wielkość naszego kontynentu i
zakwestionowanie ich podmiotowości jest jednym z najważniejszych
przejawów współczesnej dekadencji. To naród musi być suwerenem. Naród
może współpracować z innymi narodami w wykonywaniu swej suwerenności,
ale nie może jej się wyzbywać, rezygnować. To w suwerenności przejawia
się jego tożsamość, jego wolność i godność. Narody godzące się na
ograniczanie swojej suwerenności nie są godne istnienia, stają się
mierzwą, na której rozkwitają inne narody. Obrona własnej suwerenności
to podstawowy dogmat szkoły Dmowskiego, dogmat nadal żywy, twórczy i
inspirujący.
Ale to, że naród jest podmiotem historii i polityki nie znaczy, że mamy
przyjmować jego koncepcje narodu. Dmowski był pozytywistą i biologiem.
Jego widzenie narodu, to uznanie - charakterystyczne dla tamtego czasu -
politycznego darwinizmu za rzeczywistość. Koncepcja nieusuwalnego
konfliktu pomiędzy narodami, choć bliska realizmowi, i naznaczona
"duchem" czasu, nie powinna nas zadowalać. Zawiera bowiem w sobie pewien
pozytywistyczny fałsz wynikający z redukcjonizmu epistemologicznego
właściwego tej doktrynie. Sam Dmowski próbował go przezwyciężyć w
broszurze "Kościół, Naród, Państwo", ale jest to"przezwyciężenie"
socjologiczne. Dmowski pisze o katolicyzmie, jako istocie polskości.
Tymczasem wartość katolicyzmu nie sprowadza się tylko do jego
tożsamościowego znaczenia w definicji polskości. Chrześcijaństwo jest
wyrazem prawdy i w świetle tej prawdy należy widzieć miejsce i rolę
narodów w ogólnoludzkiej wspólnocie.To uniwersalna prawda powinna
wyznaczać miejsce narodów w uniwersalnym ładzie i ich misję.To nie
darwinowska koncepcja walki o przystosowanie, a chrześcijańska koncepcja
ogólnoludzkiego porządku ordo caritatis powinna wyznaczać charakter
narodowej polityki. I choć Dmowski doszedł do tego, że religia powinna
być celem polityki, to ta myśl, w moim przekonaniu, nie została
przetrawiona w obozie narodowym. Dlatego dziś najwłaściwszą formułą
ruchu narodowego, to formuła chrześcijańsko-narodowa. To nie tylko
postulat teoretycznego rozumu rozpoznającego metafizyczną rzeczywistość.
To także wyzwanie współczesności, w której cywilizacja chrześcijańska
została zakwestionowana we współczesnej Europie i jest z premedytacją
niszczona. Mamy bowiem do czynienia z antycywilizacyjną rebelią
wojującego laicyzmu, niszczącego europejską cywilizację i
chrześcijańską tożsamość narodów, zagrażającą także naszemu narodowi.
Dlatego misją naszego narodu jest obrona cywilizacji chrześcijańskiej w
Europie, jest organizacja chrześcijańskiej opinii w walce z laickim
nihilizmem. To wyzwanie, którego nie jest w stanie zidentyfikować
pozytywistyczna doktryna narodu i dlatego obóz narodowy musi rozpoznać
się w świetle chrześcijańskiego uniwersalizmu. Ponadto, to właśnie
chrześcijaństwo usensownia nasze życie dając duchową i moralną siłę do
przeciwstawienia się współczesnym zagrożeniom.
To co twórcze w szkole Dmowskiego, to jego metoda. Czytając Przegląd
Wszechpolski widzimy, jak z wielką wnikliwością twórcy Narodowej
Demokracji badali sytuację naszego narodu. Ich analizy budzą do dziś
niekłamane uznanie dla systematyczności rozpoznawania rozwoju
narodowego.I ta metoda systematycznego badania i analizowania aktualnego
stanu kondycji narodu i wyprowadzania z nich narodowych celów, jest
dziś chyba najbardziej niedocenionym wkładem Dmowskiego i jego
współpracowników w rozwój myśli politycznej. Bowiem dziś twierdzi się na
ogół, że jaka jest kondycja narodu, to wszyscy wiemy. "Jaki koń jest,
każdy widzi" chciałoby się powiedzieć. Otóż wbrew temu przekonaniu,
doświadczenie historyczne wskazuje, że punkty zwrotne w historii, o ile
nie są to wojny czy rewolucje, są na ogół niedostrzegane. Zmiany w
politycznej rzeczywistości są na ogół dostrzegane dopiero wtedy, gdy są
już oczywistością, gdy nie można nimi już sterować.Przykładem są
galicyjscy konserwatyści zapatrzeni w swe możliwości i formuły
wypracowane jeszcze w latach 60-tych XIX wieku. W latach 90-tych tego
wieku i następnej dekadzie nie dostrzegli umasowienia się społeczeństwa
polskiego. W rezultacie z najważniejszego obozu galicyjskiego, stoczyli
się do lobby w głównych obozach politycznych w okresie międzywojennym.
Tymczasem jeszcze praca Popławskiego i Dmowskiego rozpoznała ten proces i
starała się umasowieniu ówczesnego społeczeństwa nadać charakter jego
unarodowienia. I to była największa, obok przygotowania kadry
niepodległościowych działaczy, zasługa Narodowej Demokracji przed I
wojną światową.
Ten ogromny wysiłek intelektualny, ta metoda rozpoznawania narodowej
kondycji nie był przez powojenne środowiska narodowe, zdziesiątkowane,
ale nadal liczne, doceniony i kontynuowany. Komunistyczny terror
zamknął te środowiska w przekonaniu o konieczności zachowania
dziedzictwa Narodowej Demokracji, ale nie rozwijał go twórczo.
Rzeczywistość ma to do siebie, że stale się zmienia, nawet wówczas, gdy
nie jest dostrzegana gołym okiem. Ale wnikliwe obserwacje pozwalają
odkrywać zmiany i nowe trendy. Zapoznanie tej metody systematycznego
analizowania zmian na narodowym firmamencie zaowocowało niedostrzeżeniem
przez środowiska narodowe przeobrażeń lat 70--tych ubiegłego stulecia,
pozwalając środowiskom rewizjonistycznym na przejęcie inicjatywy w
poszerzaniu wolności w naszym kraju. W efekcie owego zaniedbania do dnia
dzisiejszego płacimy dominacją nihilistycznej lewicy w życiu
publicznym. W ostatnich dekadach przykładem takiego braku rozpoznania
wyzwań jest katastrofa demograficzna o konsekwencjach najprawdopodobniej
porównywalnych do tragedii rozbiorów. Poza środowiskami skupionymi
dziś w Prawicy Rzeczypospolitej, to narodowa katastrofa, choć
dostrzegana, nie wywołała reakcji na miarę zagrożenia.We współczesnych
środowiskach nawiązujących do tradycji narodowej demokracji dominuje
kompleks "wiecznego studenta", to znaczy rozpoznawanie współczesnej
rzeczywistości w kategoriach z przed I wojny światowej czy z okresu II
Rzeczpospolitej. W przeciwieństwie do twórców tego obozu, do dziś nie ma
tego tego ruchu intelektualnego, który stworzył podstawy wielkości
Narodowej Demokracji. Same protesty i manifestacje są jedynie namiastką i
nie zastąpią dojrzałej myśli politycznej.
Odrzucając redukcjonizm epistemologiczny pozytywistycznej metody,
systematyczny wysiłek intelektualny ma zasadnicze znaczenie w budowaniu
przywództwa narodowego. Bo czym jest obóz narodowy? Niewiele on ma
wspólnego z współcześnie definiowaną partią polityczną. Współcześnie
bowiem definiuje się partie, jako organizacje dążącą do zdobycia władzy.
Tak rozumiana partia za główny swój cel uważa zdobycie i utrzymanie
władzy, ale z przywództwem narodowym niewiele to ma wspólnego. Jej celem
podstawowym jest bowiem nie przywództwo narodowe, a delegitymizacja
konkurencji. Życie polityczne zamienia się nie w debatę publiczną o
realizacji narodowych celów, a w arenę, na której walczą wrogie sobie
plemiona, wyniszczając nie tylko siebie, ale zaprzepaszczając czas, w
którym należy realizować narodowe cele. Przywództwo narodowe, to przede
wszystkim systematyczne rozpoznawanie i hierarchizowanie narodowych
wyzwań i zagrożeń. To definiowanie odpowiedzi na te wyzwania i
organizowanie sił politycznych do ich realizacji. Nie ma przywództwa bez
intelektualnego rozpoznania i wysiłku. I przywództwo, to zadanie w
każdej sytuacji. Obóz narodowy pełnił taką role przed I wojną, w czasie
wojny i po wojnie. Przywództwo narodowe należy także pełnić w warunkach
opozycji. Sprawowanie władzy ułatwia jego pełnienie, ale nie
determinuje. To wskazywanie narodowi celów i kierunków narodowego
rozwoju, a nie tylko zwalczanie wroga w oligarchicznym starciu
współczesnych partii politycznych. Dziś w Polsce mamy do czynienia z
zupełną zapaścią narodowego przywództwa, a polityka państwa zredukowana
została często do antynarodowej polityki. Obecne przywództwo państwowe
cierpi na swoisty autyzm intelektualny, na niezdolność do rozpoznania
narodowej kondycji, a akceptacja traktatu lizbońskiego, pakietu
klimatyczno-energetycznego, paktu fiskalnego, czy polityka zgody na
federalizacje Unii jest zaprzeczeniem nie tylko narodowego przywództwa,
ale są to działania ewidentnie w interesie obcych interesów i obcych
państw.
Dlatego zasadniczym obecnie celem jest unarodowienie naszego państwa i
jego polityki. To unarodowienie, to nie tylko przeciwstawienie się
satelickiej polityce wobec zachodniego sąsiada i eliminacja polityki
wyzbywania się niepodległości państwowej. To przede wszystkim odbudowa
narodowego przywództwa, przywództwa zdolnego do zmierzenia się z
zasadniczymi wyzwaniami, takimi jak katastrofa demograficzna odbudowa
patriotyzmu jako podstawy narodowego życia, unarodowienie gospodarki i
budowanie rodzimej przedsiębiorczości, czy wspomniana wyżej obrona
chrześcijańskiej cywilizacji. Unarodowienie polityki, to nie próby
legitymizowania przez narodowców, czy to komunistycznej dyktatury, czy
pastiszowego patriotyzmu prezydenta Komorowskiego. Jak wnikliwie
zauważył Arystotels w Etyce Nikomachejskiej, godziwa polityka może
zostać stworzona przez godziwych obywateli. Wśród niegodziwych polityków
i ich partii nie narodzi się narodowa polityka, dlatego jedynie słuszna
wobec nich postawa, to eliminacja ich wpływu na narodowe życie. Nie
znaczy to, że ten proces będzie miał charakter szybki i rewolucyjny. To
raczej stopniowy proces, który powinien mieć jasno wytyczony cel.
Wyzwaniem dla marszu niepodległości powinno być hasło "obronimy naszą
niepodległość". Dziś największym zagrożeniem narodowej przyszłości są
rządy PO i ich eliminacja jest warunkiem wstępnym i koniecznym procesu
unarodowienia państwa.
Żyjemy w czasach upadku, upadku cywilizacji europejskiej i upadku
ekonomicznego i politycznego znaczenia Europy. Te procesy dekadenckie
zagrażają naszemu krajowi i dezorganizują nasze życie narodowe. Żyjemy
bowiem w czasach ostatecznych, nie w sensie eschatologicznym, ale
cywilizacyjnym, gdy cywilizacja chrześcijańska, która stworzyła wielkość
naszego kontynentu przeżywa śmiertelne zagrożenie. Jeżeli nie obronimy
się tym procesom, to naszego narodu i naszego kontynentu nic nie
uchroni przed cywilizacyjnym unicestwieniem. Dlatego przeciwstawienie
się tym procesom wymaga nie tylko męstwa, którego w zdewastowanym
komunizmem naszym narodzie nie ma zbyt wiele. Wymaga przede wszystkim
racjonalnej nadziei, która będzie motorem odrodzenia naszego narodu.
Dziś wszystkie długofalowe trendy są zatrważające. Jako naród, przy
tym wzroście, a raczej spadku urodzeń, możemy za trzy pokolenia stanąć
przed rzeczywistością jego zupełnego rozpłynięcia się wśród innych
narodów. To pytanie, czy to dziedzictwo, które nasz naród przez ponad
tysiąc lat tworzył, ma zniknąć czy też może być chlubnie kontynuowane.
To pytanie czy chcemy żyć jako naród? I tu cień szansy daje geopolityka.
Dziś Polska leży na marginesie upadającego imperium europejskiego i
upadającego imperium rosyjskiego. Procesy upadku imperiów, to procesy
długiego trwania. Ale Polska ma dziś analogiczne położenie do pozycji
Moskwy w imperium tatarskim, czy położenia Prus na marginesie upadającej
Rzeczypospolitej. Oba te państwa potrafiły uzyskać wewnętrzną
sterowność i podmiotowość wobec dominujących państw i krok po kroku
budować swoją podmiotowość i niezależność oraz uniezależnić się od
procesów dezintegracyjnych w ich sąsiednich imperiach, a następnie na
ich gruzach stworzyć własną wielkość. Potrafiły korzystać z możliwości,
jakie płynęły z otwartości upadających państw, a jednocześnie nie dały
się obezwładnić procesom dekadenckim. My dziś jesteśmy w analogicznej
sytuacji. To, co nas różni, to fakt, że oba aspirujące państwa miały
narodowe dynastie zdolne do narodowej polityki. Odpowiednikiem tych
dynastii może być świadomy swych celów naród. Dlatego odrodzenie
patriotyzmu jest kluczem do sprawy polskiej. Jest jedyną szansą
uniknięcia śmiertelnej dekadencji.
Geopolityka Dmowskiego jest dziś martwa, ale jego przekonanie, że
najważniejsze jest bezpieczeństwo narodu, które jest uwarunkowane
geopolitycznie, wskazuje drogę naszego intelektualnego i politycznego
rozpoznania i szukania nadziei, która jest potężnym czynnikiem
mobilizacyjnym. Geopolityczne ukierunkowanie myśli Dmowskiego jest więc
inspiracją do naszych odpowiedzi na współczesne wyzwania. To w
geopolityce należy dziś także szukać intelektualnej nadziei
pozwalającej na przezwyciężenie kryzysu patriotyzmu i zbudowania
racjonalnego posłannictwa naszego narodu we współczesnej Europie.
Pozwala nam znaleźć promyk nadziei, że dzięki narodowemu odrodzeniu jest
perspektywa przezwyciężenia zagrożeń i zbudowania podstaw pod narodową
wielkość. Bo dla nas to Polska jest wielką rzeczą i jej powinniśmy
służyć.
Wielkość Dmowskiego nie polega tylko na jego historycznych dokonaniach,
nie na tym, ze jest szacownym zabytkiem, czy mumią okadzaną z okazji
rocznicowych uroczystości, ani też dlatego, ze służy jako sztandar tym,
którzy szukają swego miejsca w polityce. Wielkość Dmowskiego polega na
tym, ze możemy dziś toczyć z nim dialog, a nawet spory o przyszłość
Polski, że jest inspirujący w naszych zmaganiach o przyszłość Polski.
Marian Piłka
historyk, Wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej