Specjalny napromienny poemacik Andrzeja Pańty, co prawda napisany w czasie awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu, ale jakże aktualny. Ku przestrodze, ale nie tylko, bo przyszedł czas na rzetelną dyskusję w tej sprawie.
Leszkowi Przyjemskiemu
Najpierw
Jeden idiota
Zmajstrował broń
Masowej zagłady
O prawdziwie ludzkim
Obliczu: Miała zabijać
Wyłącznie żywe przedmioty,
Nie czyniąc praktycznie
Żadnych szkód naszym wnętrzom,
Ciuchom i całej materialnej
Ojczyźnie.
Potem
Pojawił się drugi
Ze swoim zaangażowanym
Poematem — wolałbym
Już umrzeć niż silić się
Na złość powtórnej lektury
Jego słów: „Wszyscy tak zwani
Możni tego świata
To całkowici impotenci”.
Więc do wszystkich złotych rąk
Zwróciłem się z problemem:
Niech ktoś wreszcie
Ruszy się w tym kraju
I wypełni swą obywatelską
Powinność względem bomb:
Mają być tanie, szybkie i bezpieczne,
Dostępne nawet po godzinach
Pracy — tak, żeby szkodziły
Jedynie naszym gorzkim snom
I zamieniały w kamień
Urobek całego naszego życia,
Nam dając zdrowie. —
I zajaśniało światło
W tunelu mojej wyobraźni,
A słowo stało się białkiem
Niegroźnej w skutkach awarii
Bez żadnych szkodliwych następstw
Dla życia i zdrowia
Uspołecznionej gospodarki;
Wszystko inne to plotka,
Histeria i oszczerstwo, sianie
Paniki na dobrej glebie
Spokojnego życia naszego narodu.
Tylko co na to wszystko
Odpowiedzieć ma
Ta biedna marchewka,
Nieszczęśliwy szpinak
I rzeźne konie, które z powrotem
Będą przejadały Polskę —
Tak sobie dumam
I w myślach wracam
Do dobrych, spokojnych czasów
Wszechmocnego panowania
Tow. Józefa Stalina:
Człowiek wtedy brzmiał dumnie
I nie do pomyślenia
Były białe narzeczone
Lecące w paczkach z mlekiem
Na lśniących Pershingach —
Klaskaliśmy wszyscy
I spontanicznie biliśmy brawo,
Zagłuszając w ten sposób
Nagłe strzały
W tył naszych reakcyjnych
Czaszek.
15 V 1986
© Copyright by Andrzej Pańta
Z tomiku: Bez; ogródek. Sielanki — Utwory młodzieńcze. Towarzystwo Zachęty Kultury. Katowice 1995.