Teoria efektu cieplarnianego do lamusa?!
Okazuje się, że coś roztapia lód Antarktydy od ... spodu. NASA potwierdza to swoimi obserwacjami i rozwiązuje zagadkę.
Chodzi o tzw. "pióropusz", który od dołu nagrzewa lód na Antarktydzie. "Pióropusz" ma tworzyć nagrzana skała, który jest wynoszona przez wypiętrzający się w tym miejscu płaszcz Ziemi. Tę teorię sformułowano ponad 30 lat temu na Uniwersytecie w Kolorado. Teraz jej prawdziwość potwierdziła NASA tworząc specjalny model. To gorąca, rozgrzana do stanu płynnego skała pod ciśnieniem wypływa w górę wąskimi języka i rozlewa się pod skorupą Antarktydy podgrzewając lód i okoliczne wody.
To zjawisko miałoby tłumaczyć co dzieje się w regionie np. Ziemi Marii Byrd na Antarktydzie, gdzie występuje wysoka aktywność wulkaniczna, powodująca topnienie i pękanie lodu i tworzenie się rzek i jezior pod powierzchnią o czym informuje "The Independent". Według dziennika i cytowanych naukowców, zjawisko to pojawiło się na ok. 50-110 milionów lat temu, jednak potwierdzenie teorii zaskoczyło samych naukowców, bowiem mimo obecności "pióropusza" lód przecież jest wciąż tam obecny jak oświadczyła Helene Seroussi.
NASA jednak potwierdziła to swoimi wyliczeniami, określając ile ciepła pochodzącego z głębi ziemi byłoby potrzebne by lód mógł się topić w takim tempie jak obecnie obserwujemy. Model porównano z danymi zebranymi na Antarktydzie, które potwierdzają jego słuszność.
źródło: NASA, The Independent